WildMen

Latające dziki

Prokuratura w Poznaniu prowadzi dochodzenie. Czy skala nieprawidłowości w OHZ Gola przeleje czarę goryczy i „nasz” łowczy zostanie odwołany?
Reklama

W zeszłym roku 14 września na stronie Zarządu Głównego ukazała się krótka informacja, z której myśliwi dowiedzieli się, że odwołano Pawła Grylewicza ze stanowiska kierownika OHZ Gola. Pewnie poza znajomymi i pracownikami ośrodka nikt nie zwrócił na to uwagi. Większość myśliwych nie ma świadomości, że ten ośrodek BYŁ najlepszym naszym OHZ-tem i zawsze przynosił zysk.

Reklama

Prawdopodobnie Paweł Lisiak publikując informację o „dobrej zmianie” chciał pokazać innym pracownikom związkowych ośrodków, że może każdego wyrzucić, a „roszczeniowa” postawa jest dużym błędem.

Prawa pracownicze

To może się wydać niewiarygodnie, ale jedynym „błędem” Pawła Grylewicza było wstawienie się za swoimi pracownikami, którzy nie dostali – zgodnej z regulaminem wynagradzania – premii za 2020 rok. Gola jako jedyny OHZ, wypracował konkretny zysk w tym pandemicznym okresie, dlatego jego część powinna trafić do pracowników.

Reklama

Paweł Lisiak był innego zdania, więc do kierownika – który wstawił się za pracownikami – stracił zaufanie. Pełniącym obowiązki, został łowczy okręgowy z Leszna Piotr Napierała, który zaraz po powołaniu… Poprowadził w obwodach Goli reprezentacyjne polowanie w ramach Ogólnopolskiego Hubertusa w Tarcach.

Szczegóły tych łowów były ściśle tajne. Naganiaczom zabrano telefony, a pokot od strony drogi kazano pozasłaniać samochodami, aby nikt nie miał możliwości wykonania „pamiątkowej” fotografii.

Reklama

Walka o sprawiedliwość

Paweł Grylewicz pracował w Goli 16 lat. Zbudował profesjonalny zespół. Wszyscy pracownicy doskonale znali się na łowiectwie i wolierowej hodowli: kaczek, kuropatw i bażantów. Ośrodek był wzorowo prowadzony. Nikogo nie powinno dziwić, że Paweł Lisiak zdołał – po raz pierwszy w historii – wygenerować stratę.

Część etatowych pracowników OHZ Gola została wyrzucona, a pozostali – niektórzy pracowali 30 lat – nie wytrzymali presji i postanowili złożyć wypowiedzenia. Będą szukać sprawiedliwości w sądzie, ponieważ naiwnie myśleli, że Zarząd Główny PZŁ wypłaci im nie tylko premię, ale również zwrot kosztów za odstrzał sanitarny dzików…

Reklama

W tej kwestii „nasz” łowczy inaczej interpretuje prawo i postanowił byłych pracowników Polskiego Związku Łowieckiego – za pośrednictwem prawnika – odesłać do sądu…

Takiego postępowania nie można nazwać inaczej, jak działanie na szkodę PZŁ. Związek przegra kolejne rozprawy i zapłaci odszkodowania oraz odsetki. Wygranym z pewnością będą tylko kancelarie prawne, które zacierają dłonie, bo to okazja do wystawienia kolejnych faktur…

Ulubiona „likwidacja”

Pewnie nie wszystkich interesuje los pokrzywdzonych pracowników, ale wielu myśliwych zaskoczą rewolucyjne i mocno kontrowersyjne zmiany jakie postanowił przeprowadzić w Ośrodku Hodowli Zwierzyny Gola – Paweł Lisiak.

Na początek zamknięto hodowlę kaczek – jedyną w naszym kraju – potem „nasz” łowczy postanowił przeprowadzić „depopulację” muflona – a ostatnim posunięciem jest likwidacja najstarszej w naszym kraju hodowli bażantów, gdzie produkowano od jajka 35 tysięcy ptaków rocznie.

To kolejny przykład niekompetencji i działań na szkodę Polskiego Związku Łowieckiego. Nikt nie umie wytłumaczyć dlaczego Paweł Lisiak wyrzuca doświadczonych pracowników, a potem likwiduje poszczególne działalności, które przynosiły dochód.

Podejmuje irracjonalne decyzje. Drastyczne zwiększenie odstrzału muflonów w Goli było nieudolną i szkodliwą dla łowisk próbą załatania straty. Wypisywano odstrzały i strzelano nie zaglądając do Rocznego Planu Łowieckiego. Pełniący obowiązki kierownika Piotr Napierała wystąpił o jego zwiększenie dopiero po fakcie do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych…

Posiedzenia w Goli

Paweł Lisiak bardzo lubi OHZ Gola, a szczególnie atmosferę tam panującą. Z domu do łowiska ma raptem 30 kilometrów. Pewnie w trakcie wspólnych polowań z panią Ewą Kraską podejmowali wiele ważnych decyzji. Wyjątkowo się poświęcali porzucając swoje rodziny…

W tak pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych pewnie rozwiązali wiele „problemów” Polskiego Związku Łowieckiego. Weekendowe łowy i biesiady to bez wątpienia wyczerpująca i niewdzięczna robota.

Ciekawe czy ten „depopulacyjny” tandem Zarządu Głównego ma wyrzuty sumienia, że wykorzystuje do bólu możliwość darmowego polowania? Z pewnością muflony z Goli wolałyby, aby Zarząd Główny Polskiego Związku Łowieckiego przeprowadzał w przyszłości posiedzenia w Warszawie…

Fałszowanie dokumentacji

Z doświadczenia wiemy, że „nie ma darmowych odstrzałów”. Moim zdaniem „nasz” łowczy słono zapłaci razem z panią Ewą za swoje „polowanka”. Jednak dużo większym problemem, z jakim będzie musiał się zmierzyć już teraz, to fałszowanie dokumentacji odstrzału sanitarnego dzików – przez podległych pracowników.

Gola to cztery obwody, cztery powiaty i różne strefy ochronne związane z wirusem afrykańskiego pomoru. Z informacji, jakie uzyskałem, okazuje się, że organizowano polowania zbiorowe dla zagranicznych myśliwych, które nie były zgłoszone w gminie, nadleśnictwie i policji…

To nie jedyny, a może nawet najmniejszy problem. Dewizowcy polowali w czerwonej strefie z psami, strzelali dziki, które trafiły do protokołu biura polowań, ale po polowaniu „odlatywały”. Całkowicie przypadkowo „padały” po raz drugi… Tym razem na indywidualnych polowaniach.

W sumie na komercyjnych zbiorówkach padło około 40 dzików. Jednak w systemie EKEP „zapomniano” ich uwzględnić. Wszystko wskazuje, że w OHZ Gola wielokrotnie fałszowano dokumentację.

Na wniosek prokuratury policja zabezpieczyła dane z komputerów w zarządzie okręgowym i ośrodku. Prawdopodobnie łowczy krajowy miał wiedzę na ten temat, ponieważ wczoraj policja prowadząc czynności „wypłoszyła” trzyosobową delegację Zarządu Głównego PZL. Dopisywano dziki w systemie EKEP?

Trwa dochodzenie!

Reklama

ZAPRASZAMY DO ZAKUPÓW

Galeria zdjęć

Więcej artykułów